wtorek, 1 kwietnia 2014

Spalony - piłkarskie czary mary

„Spalony, był na bank! Czemu nie gwiżdże?!”  

Jedni wykrzykują spalony, inni zastanawiają się dlaczego piłka w siatce nie oznacza gola. Zasady niby banalne – używamy nóg i trafiamy do bramki – ale w piłce, tak jak podczas pieczenia sufletu, trzeba mieć łeb na karku.

O co się rozchodzi? Spalony to nic innego jak błąd w trakcie konstruowania akcji. Podczas prawidłowego zagrania, podanie między zawodnikami tej samej drużyny musi nastąpić w momencie, kiedy jest przed nimi minimum dwóch przeciwników. Bramkarz i zawodnik z pola :)
Jeśli zasada zostanie złamana, a w międzyczasie padnie bramka, zostanie ona z pewnością wygwizdana, wybuczana i nie doliczona do wyniku meczu.

Słowo słowem, wzrokowcy łączmy się :)



I taki prosto z murawy.




Trzeba pamiętać, że spalony nie obowiązuje na własnej połowie, nie liczy się podczas rzutu z autu i rożnegoNikt nie każe za niego szlabanem na komputer i cukierki. Po zagraniu spalonym sędzia dyktuje rzut wolny z miejsca przewinienia, czyli drużyna, która była zagrożona utratą bramki wznawia grę z wyznaczonego przez arbitra miejsca. 

Umiejętności piłkarskie często podważa sędziowska ślepota czy nieudolność. Jak kto woli. Ubranych na czarno arbitrów biega po boisku trzech. Główny, dwóch liniowych i jeszcze jeden z boku, kontrolujący czas gry i zmiany zawodników. Mimo tak zwartej ekipy zdarza się dużo błędów. A przecież mamy kamerki, komputerki, chipa w piłce też już testowali. Chociaż z drugiej strony... Może to jeden z uroków futbolu?:)


Ot cała filozofia. Spalić można nie tylko kotleta  :) 



Kasia

1 komentarz: