„Spalony, był na bank!
Czemu nie gwiżdże?!”
Jedni wykrzykują spalony, inni
zastanawiają się dlaczego piłka w siatce nie oznacza gola. Zasady niby banalne –
używamy nóg i trafiamy do bramki – ale w piłce, tak jak podczas pieczenia sufletu,
trzeba mieć łeb na karku.
O co się rozchodzi? Spalony to
nic innego jak błąd w trakcie konstruowania akcji. Podczas prawidłowego
zagrania, podanie między zawodnikami tej samej drużyny musi nastąpić w momencie,
kiedy jest przed nimi minimum dwóch przeciwników. Bramkarz i zawodnik z pola :)
Jeśli zasada zostanie złamana, a w międzyczasie padnie bramka, zostanie ona z pewnością wygwizdana, wybuczana i nie doliczona do wyniku meczu.
Jeśli zasada zostanie złamana, a w międzyczasie padnie bramka, zostanie ona z pewnością wygwizdana, wybuczana i nie doliczona do wyniku meczu.
Słowo słowem, wzrokowcy łączmy się :)
I taki prosto z murawy.
Trzeba pamiętać, że spalony nie obowiązuje na własnej połowie, nie liczy się podczas rzutu z autu i rożnego. Nikt nie każe za niego szlabanem na komputer i cukierki. Po zagraniu spalonym sędzia dyktuje rzut wolny z miejsca przewinienia, czyli drużyna, która była zagrożona utratą bramki wznawia grę z wyznaczonego przez arbitra miejsca.
Umiejętności piłkarskie często podważa sędziowska ślepota czy nieudolność. Jak kto woli. Ubranych na czarno arbitrów biega po boisku trzech. Główny, dwóch liniowych i jeszcze jeden z boku, kontrolujący czas gry i zmiany zawodników. Mimo tak zwartej ekipy zdarza się dużo błędów. A przecież mamy kamerki, komputerki, chipa w piłce też już testowali. Chociaż z drugiej strony... Może to jeden z uroków futbolu?:)
Ot cała filozofia. Spalić można nie tylko kotleta :)
Kasia
Świetny pomysł na bloga! Czekam na posty! :)
OdpowiedzUsuń